czwartek, 18 października 2012


Krajobraz 
 Baudelaire Charles

Chcąc układać eklogi w czystych uczuć mowie,

Sypiałbym blisko nieba jak astrologowie

I jako sąsiad dzwonnic śledził oniemiały

Ich unoszone wiatrem solenne hejnały.

Wsparty brodą na rękach, z mansardy spod nieba

Będę oglądał warsztat, co gada i śpiewa,

I owe miejskie maszty: dzwonnice, kominy

I wiecznością karmiące lazuru dziedziny.

Błogo jest we mgle dojrzeć, jak nagle się budzi

W górze, u Boga, gwiazda, a lampa u ludzi,

Jak strugi dymu płyną na firmament stary,

A księżyc leje na dół swoje blade czary.

Będę oglądał wiosny, lata i jesienie,

A kiedy zapanuje śnieżne przygnębienie,

Zasunę okiennice, zapuszczę zasłony

I w nocy będę tworzył mój świat upragniony.

A wtedy mi się przyśni wiosny blask poranny,

Ogrody czarodziejskie, szemrzące fontanny,

Pieszczoty, ptasie śpiewy od ranka do ranka

I wszystko, co nam może darować sielanka.

Wicher szarpiący okno w ciemny dzień zimowy

Nie oderwie schylonej nad pulpitem głowy,

Bo będę czuł, że żyję, będę czuł, że rosnę,

Że z pomocą mej woli wywołuję wiosnę,

Słońce dobywam z serca, a jego promienie -

Me skwarne myśli - grzeją całe otoczenie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz